300 LAT WIECZNEGO POKOJU

Ten artykuł ma swą historię. Zamówiony w kwietniu 1986 r. przez Krzysztofa Kozłow- skiego (1931-2013), ówczesnego z-cę red. nacz. krakowskiego Tygodnika Powszechne- go, miał ukazać się w początku maja. Decyzją cenzora krakowskiego zdjęty został w całości. W pisemnym uzasadnieniu, cenzor napisał, iż „autor w sposób aluzyjny lecz przejrzysty podważa fundamenty przyjaźni polsko-radzieckiej”. Rozgniewany Kozłowski („jak opis wydarzeń sprzed 300 lat może podważać przyjaźń polsko-radziecką”??) wybrał się do Warszawy do centrali cenzury przy ul. Mysiej, jednocześnie zamawiając wizytę w Wydziale Prasy KC PZPR. Któryś z „towarzyszy” na wysokim szczeblu do- strzegł śmieszność sytuacji i wydał rozkaz przywrócenia skonfiskowanego artykułu. Ale według prawa o cenzurze w PRL, artykuł skonfiskowany w całości musiał też być przy- wrócony w całości, stąd przez sito cenzury przemknęły się w nim również stwierdzenia, które nie zaistniałyby w druku, gdyby nie głupota cenzora w Krakowie. Kozłowski dał artykuł na pierwszą stronę.

 

 

300 LAT WIECZNEGO POKOJU

(Tygodnik Powszechny, nr 22, Kraków, 1 czerwca 1986 r.

 

Szóstego maja 1886 roku wojewoda poznański Krzysztof Grzymułtowski podpisał w Moskwie „pokój wieczysty” 1).

Król płakał.

Rzeczpospolita zrzekała się ostatecznie na rzecz Rosji tych ziem, które ‚chwilowo’

odstąpione zostały przed 19 laty w Andruszowie (…) Klauzula o wyznawcach prawosławia w Rzeczypospolitej dawała Rosji podstawy do ingerencji w wewnętrzne

sprawy państwa polsko-litewskiego.

Układ był wielką klęską dyplomatyczną Polski, a również klęską jej króla (…) Jan

Sobieski zdawał sobie w pełni sprawę z tego jakim ciosem dla Polski był traktat Grzy-

mułtowskiego, dlatego też usiłował odwlec jego ratyfikację (…) Bojarzyn Piotr Szere-

mietiew i jego towarzysze czekali już jednak we Lwowie ponad dwa miesiące. Odmowa ratyfikacji mogłaby sprowadzić na Polskę katastrofę nowej wojny (…) Jan III opierał się, jak mógł, wyraził swoje niezadowolenie, ale w końcu uległ woli rady i zaprzysiągł ze łzami w oczach ów fatalny traktat.” 2)

Z perspektywy trzystu lat „wieczysty pokój” Grzymułtowskiego zasługuje na miano istotnej cezury w dziejach państwa i narodu. W trzy lata zaledwie po wiktorii wiedeń- skiej, znękana wieloletnimi wojnami, powalona kryzysem gospodarczym, zalewana pod-

łą monetą, wreszcie zagrożona zbrojną interwencją Moskwy, Polska godziła się na traktat, który miał się okazać ostatnim suwerennie zawartym układem zewnętrznym Rzeczypospolitej aż po pokój ryski w 1921 roku i zarazem pierwszym układem zawiera- jącym klauzulę ograniczonej suwerenności – traktat rozpoczynający epokę zależności i niewoli.

Zaledwie 52 lata wcześniej zwycięska Rzeczpospolita, mocarstwo europejskie, dykto-

wała jakże inny „wieczysty pokój” w Polanowie. Zaledwie trzydzieści lat później Sejm Niemy w Warszawie ogłaszał już ustawy w blasku jegierskich bagnetów. Już nie mocar-

stwowość, lecz niepodległość Rzeczypospolitej stawała się iluzją.

#

Po drugiej wojnie światowej problematyka stosunków polsko-rosyjskich przyciągnęła

wzmożoną uwagę historyków XVII stulecia. Straciły na atrakcyjności sienkiewiczowskie

tłumaczenia gwałtownego zmierzchu Rzeczypospolitej skutkami „potopu” i gwałtów kozactwa. Równocześnie na niezwykły opór napotkały nowinkarskie teorie głoszące, że Polskę „zgubiła szlachta i magnaci”. Ot, tak po prostu – poszła i zgubiła. Coraz silniej torowało sobie drogę przekonanie, że do zmierzchu Rzeczypospolitej Obojga Narodów –

poza oczywistymi wadami szlacheckiej demokracji, poza kryzysem gospodarczym i skut-

kami wieloletnich wojen – przyczyniła się przede wszystkim konsekwentnie choć stop-

niowo realizowana przemoc zewnętrzna.

Stosunkom politycznym między Warszawą i Moskwą przypisano z czasem główną rolę w tym procesie ze względu na trwałe następstwa, jakie wiek XVII miał losom

Rzeczypospolitej przynieść.

Wychodząc z założenia, że układ stosunków polsko-rosyjskich jest kryterium naczel- nym dla periodyzacji wieku XVII w dziejach Polski, możemy ten wiek zawrzeć po- między rokiem 1604, czyli datą wkroczenia Dymitra Samozwańca w granice Rosji, tzn. chwilą rozpoczęcia początkowo niejawnej interwencji polskiej w sprawy wewnętrzne Moskwy, a rokiem 1686, kiedy to podpisano w Moskwie drugi już w owym stuleciu

„wieczysty pokój” między obu państwami. Wieczysty pokój Grzymułtowskiego zamknął

nie tylko wiek XVII w historii stosunków polsko-rosyjskich. Z perspektywy trzystu lat widać wyraźniej niż kiedykolwiek przedtem, że zamknął on starą, a otworzył inną, nową

epokę w historii Polski.

Usytuowanie XVII wieku w historii Polski pomiędzy datami 1604-1686 jest dla historyka ciekawe jeszcze z dwu innych, niezależnych od siebie powodów. Po pierwsze,

pozostaje ono z grubsza w zgodzie z ustaleniami historyków rosyjskich i radzieckich, którzy – jak Kluczewskij – liczą wiek XVII w historii Rosji od początków „wielkiej smuty”, czyli dokładnie od roku 1604, bądź – jak Płatonow – od intronizacji Romanow-

ów, czyli od roku 1613, bądź też od rozejmu z Polską w Deulinie (Dywilinie) w grudniu

1618 r., zaś kończą ów wiek na śmierci cara Aleksego w roku 1676 lub na upadku rządów

regentki Zofii i jej faworyta, kniazia Golicyna, w 1689 r. Po drugie zaś, okres 1604-1686

jest znakomitą ilustracją samych początków, a następnie rosnącej skali, gospodarczego

regresu, kryzysu, na koniec zaś stagnacji, które zaostrzyły i pogłębiły kryzys polityczny.

Otóż piętnastolecie 1604-1619 to ostatni już okres bardzo dobrej koniunktury gospo- darczej w siedemnastowiecznej Rzeczpospolitej, koniunktury napędzanej niebywałym

wzrostem eksportu zboża przy relatywnie dość wysokiej jeszcze wydajności pracy w polskim rolnictwie. Ta koniunktura załamuje się około roku 1620 w związku z serią wojen w Europie zachodniej i środkowej, które przeszły do historii pod nazwą Wojny

Trzydziestoletniej (1618-1648). Zachodnioeuropejski kryzys gospodarczy zaczął, po- czątkowo w nieznacznym stopniu, rzutować na gospodarkę polsko-litewską. Ruszył już był eksport zboża rosyjskiego przez Archangielsk. Zboże to, mimo znacznie wyższych kosztów transportu, okazało się kilkakrotnie (!) tańsze od polskiego. Na słabnące tętno gospodarki rolnej, na ograniczanie gospodarczej ekspansji mieszczaństwa nałożyły się w

połowie XVII wieku wojny z Kozaczyzną i Tatarami, Szwecją i Moskwą, najazd siedmio grodzki, ponownie Moskwa, wreszcie wojna z Turcją. Początkowy spadek koniunktury

przerodził się w niezwykjle ciężki kryzys gospodarczy, następnie w stagnację trwającą blisko sto lat.. Dopiero druga połowa XVIII wieku miała przynieść wzrost aktywności gospodarcze, jednak poziom apogeum „złotego wieku” (II połowy XVI w.) osiągnięto

ponownie nie wcześniej niż u schyłku XVIII stulecia.

Nie ma wśród historyków różnicy zdań co do faktu zaistnienia i co do rozległości

ciężkiego kryzysu gospodarczego w drugiej połowie XVII w., który splótł się w jedno z kryzysem politycznym. Różnice występują w akcentowaniu przyczyn. Jedni kładą na-

cisk raczej na zniszczenia wojenne lat 1648-1660, inni – na wady ustroju społeczno-

gospodarczego. Do obu tych przyczyn należy dodać wzmiankowany wcześniej spadek

koniunktury zewnętrznej: kurczenie się zachodnich rynków zbytu, niska konkurencyj-

ność polskiego eksportu niekorzystne terms of trade. Jako przykład niech posłuży eks-

port żyta przez Gdańsk i Elbląg: w ostatniej ćwierci XVII wieku spadł on poniżej 50%

poziomu z pierwszej ćwierci tego wieku4); wziąwszy pod uwagę jednoczesny spadek cen, zmniejszenie się wpływów z tego eksportu było jeszcze silniejsze.

Zjawisko to uniemożliwiało odbudowę gospodarki po zniszczeniach wojennych, zaś z drugiej strony utrwalało niekorzystną spadkową tendencję w wydajności pracy w polskim rolnictwie. Ta wydajność, niższa od zachodnioeuropejskiej nawet w najpomyślniejszym okresie XVI wieku, przeszła pod koniec XVII w. regres zgoła katastrofalny. Historycy

oceniają, że w pierwszym z wzmiankowanych okresów polski rolnik z jednego zasianego ziarna czterech zbóż zbierał przeciętnie około 4 ziaren, rolnik niemiecki – 4,4 ziaren, angielski – 4,6 ziaren, a rolnik w płn. Niderlandach – 7,5 ziaren. W drugiej połowie XVII

wieku dysproporcje pogłębiły się: wydajność polskiego rolnika spadła do 3,3 ziaren, podczas gdy niemieckiego wzrosła do 5,3, angielskiego do 9,8, a holenderskiego do 13,1

ziaren. Polska cofała się gospodarczo w tym samym czasie, gdy niemal cała Europa zachodnia (wyjątkiem mogły być jedynie Hiszpania i Portugalia) poszła ostro do przodu!5).

Na ten właśnie okres spadku aktywności gospodarczej przypadł znamienny zwrot w układzie sił na linii Warszawa-Moskwa. Wiek XVII był świadkiem niezwykłej zaiste wolty między dwiema głównymi potencjami obszaru położonego między Wartą i Wołgą. Zaczęło się to stulecie od dominacji, więcej – od przygniatającej przewagi państwa polsko-litewskiego, zapoczątkowanej niejawną polską ingerencją roku 1604 (pierwsza

dymitriada), potem ingerencją jawną roku 1610, kiedy to w Moskwie na następcę tronu koronowano polskiego królewicza Władysława. Był to najgorszy dla Rosjan okres „wiel-

kiej smuty”. Tenże okres zaznaczył się w literaturze politycznej Rzeczypospolitej pierw-szym otwartym wezwaniem do skolonizowania ziem moskiewskich przez rzesze szla- checkiej młodzi oraz przez rokoszan Zebrzydowskiego, dla których po prostu zabrakło miejsca w ojczyźnie. „Tam do Moskwy jedź, nabędziesz tam majętności i inszych bo-

gactw wiele …tamże jedźmy, będziemy tam mieli kędy rozprzestrzeniać się…” – pisał

szlachcic Paweł Palczowski w swej „Kolędzie moskiewskiej” wydanej w Krakowie w

1609 roku.

Okres przewagi polsko-litewskiej, zdobytej manu militari, osiągnął punkt szczytowy

w okresie między rozejmem w Deulinie (Dywilinie) w 1618 r. a „wieczystym pokojem”

w Polanowie w 1634 r. Rzeczpospolita Obojga Narodów sięgnęła wówczas na wschodzie

aż w pobliże górnego biegu Wołgi i Oki, oparła się o Don. Z tamtego to zamierzchłego

okresu datują się, być może, zręby pewnych stereotypów, których szczątki tkwią w świa-domości obu narodów po dzień dzisiejszy. Rosjanie podziwiali, a jednocześnie nienawi-

dzili obcych im religijnie (a więc ideologicznie i kulturowo) interwentów, z którymi nijak

nie byli w stanie poradzić sobie zbrojną ręką. Odtąd przez setki lat śledzić będą podejrz-liwie każdy ruch Polaków, którzy przy każdej okazji swe oczy na Paryż, swe serca do Rzymu, a swe szable przeciw Moskwie kierują. Polacy zaś nauczyli – jakże niesłusznie –

lekceważyć potęgę moskiewską i wszystko, co ze wschodu przychodzi.

Pokój w Polanowie zamyka okres bezspornej przewagi Rzeczypospolitej nad Moskwą.

Zakończyła się”wielka smuta”. Władysław IV zrzekł się wreszcie pretensji do tronu carów. Pozostało zasadnicze źródło konfliktu na przyszłość: spór terytorialny o Smoleń-

szczyznę, Siewierszczyznę i Czernichowszczyznę, ziemie, których Rosja nie wyrzekła się nigdy. Teraz zbierała siły. I wreszcie przyszedł czas wojen, trzynastoletni z przerwami

(1654-1657), zakończony ugodą andruszowską.

W Andruszowie do pełni głosu doszła naturalna rosyjska skłonność, będąca od czasów

Iwana Kality naczelną dewizą władców na Kremlu – „zbieranie ruskich ziem”. Kryteria

tego zbieractwa były dość luźne. Głównym była ideologia: gdziekolwiek wyznawano wiarę według prawosławnego obrządku, te ziemie były ruskie.

Polski historyk tak pisze o rozejmie andruszowskim: „Trzydziestego stycznia 1667 r.

w dalekiej białoruskiej wsi Andruszowie podpisano wreszcie traktat rozejmowy na trzy-

naście i pół roku (…) Traktat ten oznaczał cofnięcie się państwa polsko-litewskiego w

jego polityce wschodniej. Oznaczał on również ostateczne załamanie się polskiej eks- pansji wschodniej i zapoczątkowanie rosyjskiego parcia na zachód. Rzeczpospolita zmu-

szona była odstąpić Rosji, na razie tymczasowo, później, jak się okazało, na zawsze, wielkie obszary na wschodzie oraz uznać podział Ukrainy”6).

Dwie tylko sprawy pozytywne wiązały się z ugodą andruszowską: głównym dyplo-

matą carskim był wówczas „bojarzyn dumny” Ordin-Naszczokin, przekonany o koniecz-

ności sojuszu moskiewsko-polskiego i dlatego, być może, skłonny traktować poważnie

warunki umowy; sam zaś traktat był prowizorium, które Rzeczpospolita miała jeszcze

szansę zmienić na swą korzyść, jeśliby starczyło sił.

Nie starczyło.

Układ został raz jeszcze przedłużony na trzynaście lat.

Lecz w 1683 r. wojna z Turcją, a następnie presja Ligi Świętej, uczyniły trwałe poro- zumienie z Rosją zadaniem koniecznym i pilnym. Polska nie mogła na dalszą metę prowadzić wojny z potęgą ottomańską nie mając zabezpieczonych wschodnich granic. Nikt nie wiedział o tym lepiej niż Moskwa.

Polityka to sztuka wykorzystywania możliwości. Kniaź Wasyl Golicyn, faktyczny wielkorządca Rosji w owym czasie, oświadczył, że Rosja przystąpi do antytureckiej

koalicji tylko wtedy, gdy król polski zgodzi się na oddanie Kijowa i wszelkich zdobyczy

usankcjonowanych tymczasowym traktatem andruszowskim.

Rokowania polsko-rosyjskie rozpoczęły się już jesienią 1683 r. Polskiej delegacji prze-

wodniczył wojewoda poznański, Krzysztof Grzymułtowski. Znany był jako zwolennik pokoju z Moskwą, choć uważał ją za bardziej wiarołomnego partnera od Turków 7).

Rokowania przeciągały się przez ponad dwa lata. Rosjanie zwłóczyli oczekując na dal- szy rozwój sytuacji militarnej i dyplomatycznej. A ta nie szła po myśli króla polskiego.

Mnożące się trudności Polaków, twardy upór delegacji rosyjskiej, wreszcie pogłoski, że Moskwa już-już wkracza w granice Rzeczypospolitej, by zbrojną ręką zagarnąć

Smoleńsk i Kijów, zmusiły państwo polsko-litewskie do ogromnych ustępstw w ostatniej

rundzie rokowań. W lutym 1686 r. przybyło do Moskwy wielkie poselstwo króla i Rzeczypospolitej (tzn. poselstwo z mandatem sejmowym). Koronę reprezentował Grzy-

mułtowski, Wielkie Księstwo – kanclerz wielki litewski Marcjan Ogiński. Instrukcja

sejmowa i królewska zobowiązywała ich, by bronili tego, czego dałoby się jeszcze bronić

Obaj dyplomaci zdawali sobie sprawę z tego, że wobec rosyjskiego przeciwnika słaby partner nie ma szansy w rokowaniach. Moskwa nie chciała kompromisu i ugody. Chciała przypieczętowania tak szybko osiągniętej przewagi – po wsze czasy.

Grzymułtowski oburzony był do głębi warunkami, jakie Polakom i Litwinom narzu-

cali ich rosyjscy przedmówcy. W liście do króla, datowanym 19 kwietnia, pisał wręcz:

Wolałbym, żeby mi ręka uschła i język paraliż zaraził, niżelibym miał tak praeiuditiosa

Reipublicae pacta podpisać”.

A jednak podpisać musiał.

6 maja 1686 roku, w zamian za „wieczysty” pokój, przymierze przeciw Turkom i Tatarom, oraz subsydium w sumie 146 tysięcy rubli, Rzeczpospolita zrzekła się ostatecz- nie całej Ukrainy Zadnieprzańskiej, Kijowa z okolicami, Smoleńszczyzny, Czernihow-

szczyzny, Siewierszczyzny oraz innych pomniejszych terytoriów. Ziemie te – ongiś

własność Rusi Kijowskiej i Litwy, później częściowo koronne – przechodziły już na stałe

we władanie Wielkorusów. Nie koniec był jednak na tym. Bodaj bardziej złowróżbny był fakt, iż Rzeczpospolita musiała się zobowiązać do przestrzegania całkowitej wolności religii prawosławnej do tego stopnia, że zezwalała na swobodne kontakty między spo-

łecznością prawosławną w Polsce i na Litwie a metropolitą kijowskim, który – wraz z

zagarnięciem Kijowa przez Rosję – stawał się urzędnikiem moskiewskim.

Klauzula o ochronie interesów wyznawców prawosławia w Rzeczypospolitej była pozornie zrównoważona gwarancjami dla katolików na terenie państwa moskiewskiego. Był to jednak typowy dyplomatyczny pasztet: pół konia na pół zająca. Katolicyzm w Rosji nie stanowił problemu, natomiast w Rzeczypospolitej lud prawosławny, tak zwani

dyzunici, zamieszkiwał w zwartych skupiskach olbrzymie tereny na wschodzie państwa

polsko-litewskiego.

A do tego dochodziła sprawa bodaj najważniejsza. W siedemnastowiecznej Europie, gdzie żywa jeszcze była pamięć wojen religijnych, sprawy religii były nie tylkosprawami wiary i ciągłości kultury. Religia była ideologią państwa. Sprawa religii poddanych była

więc częścią problemu suwerenności władzy. W tolerancyjnej Polsce nie obowiązywała

protestancka – a z czasem ochoczo przyjęta przez arcykatolickiego króla i innych zacho-dnioeuropejskich monarchów – zasada „cuius regio, eius religio”. Tym niemniej, klauzu- la o gwarancjach moskiewskich dla prawosławia w Rzeczypospolitej była jaskrawą in-

gerencją w wewnętrzne sprawy państwa polsko-litewskiego. De facto wyjmowała ona część poddanych spod suwerennej władzy króla polskiego. Żaden z ówczesnych monar-chów europejskich nie zgodziłby się na tę klauzulę.

Dlatego Jan III płakał.

Były hetman wielki koronny, zwycięzca spod Chocimia, Podhajec i Wiednia, on,

którego sztukę wojenną von Clausewitz miał cytować jako wzór dla potomnych, płakał w swej bezsilności. Jak dalece zdawał sobie sprawę z klęski, świadczą jego słowa zanoto-

wane przez współczesnych: „Dura necessitas przymusiła a Moskwa czas dogodny ułapiła na swą stronę”8).

Żywioł polsko-litewski, ba – kultura łacińska w Europie wschodniej znalazły się w pełnym odwrocie. Od tego momentu rozpoczął się ześlizg w kierunku zależności poli-

tycznej, której pełnych rozmiarów nikt wówczas nie przewidywał. A przecież wszystkie

elementy tej zależności – z perspektywy dnia dzisiejszego – były już wówczas obecne:

zrujnowana gospodarka, nierównoprawne układy, skorumpowani magnaci, wygrane

bitwy prowadzące do przegranych wojen, wygrane wojny prowadzące do przegranego pokoju.

Jakże więc to być mogło, że w 1686 roku przyszłość zakryta jeszcze była przed oczami współczesnych? I czyż w trzydzieści lat później, gdy na Sejmie Niemym marszałek – wśród grobowej ciszy – odczytywał kolejne uchwały, jednogłośnie aprobowane przez posłów, duch wojewody poznańskiego nie winien był stanąć pośród Izby, gromko woła- jąc: „Mości Panowie! Tak oto demonstruje się nowa jakość historii”?

JERZY JASTRZĘBOWSKI

1)Autor wyraża wdzięczność prof.prof. Tadeuszowi Łepkowskiemu i Zbigniewowi

Wójcikowi za cenne rady i wskazówki.

2)Z.Wójcik, Jan Sobieski, PIW, Warszawa 1983, str. 378-383.

3)Zob. Z. Wójcik, Znaczenie wieku XVII w historii stosunków polsko-rosyjskich, w:

Z polskich studiów slawistycznych, Seria 2. Rozejm zwany ongiś w literaturze „dywiliń-

skim i datowany na 1619 rok, obecnie zwany jest poprawniej jako „deuliński”. Według materiałów źródłowych zawarty został w grudniu 1618 r., licząc zarówno podług kalen-

darza gregoriańskiego jak i juliańskiego.

  1. Antoni Mączak, Problemy gospodarcze, w: Polska XVII wieku, pod redakcją Janusza Tazbira, wyd. III, Wiedza Powszechna, Warszawa 1977 r., str. 104.
  2. Ibid., str. 95.
  3. Z. Wójcik, Jan Sobieski, str. 128.
  4. Ibid., str. 374.
  5. Ibid., str. 383.