Polska mądra przed szkodą

POLITYKA

Z a kulisami walki o NATO

Polska mądra przed szkodą

JERZY JASTRZęBOWSKI

z Toronto

Teraz mogę już to napisać, po głosowaniu w Senacie. Publicysta New York Times’a, William Safire, dwukrotnie relacjonował w druku swą rozmowę z prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim. Według tych relacji, prezydent powiedział mu: „Polska ma dwóch groźnych przeciwników w sprawie rozszerzenia NATO — Rosję i>>New York Timesa<<„.

Z Rosją sprawa była zrozumiała. Nie muszę tłumaczyć motywów. Przeciwnicy włączenia Polski do Sojuszu mieli otrzymać cztery argumenty w celu udowodnienia w Senacie USA, że Polska nie dorosła do członkostwa: 1. Nacjonalizm Polaków doprowadzi NATO do konfliktu z Rosją; 2. Polacy są antysemitami; 3. Polska klasa polityczna jest przeżarta rosyjską agenturą; 4. Polska ma nieustabilizowane stosunki z Ukrainą i konflikt z własną mniejszością ukraińską; Polacy chcą bić się o Lwów, Ukraińcy – o Przemyśl.

Z tego, co słyszałem w Waszyngtonie wynika, że parę lat temu rosyjskie służby skoncentrowały uwagę zwłaszcza na punktach 3. i 4. Między innymi, próbowały zdyskontować „sprawę Olina, Kata i Minima”. Sprawa ta jednak ugrzęzła na wczesnym etapie. Amerykanie nie uwierzyli. Nie uwierzyli też w kwietniową rewelację „Spiegla”, jakoby UOP wysyłał szpiegów do Niemiec, zaś ich odkrycia sprzedawał na Łubiance.

W punkcie 4. chodziło o podjudzenie Polaków przeciw Ukraińcom i odwrotnie, po obu stronach granicy. Chodziło o wywołanie prowokacji lub zamieszek przy okazji np. rozbiórki nielegalnego pomnika ku czci UPA na Ziemi Przemyskiej lub zbezczeszczenia polskiej flagi we Lwowie. Świat natychmiast dowiedziałby się o tym, że Polacy już się biją, zaś „New York Times” izwiązane z nim koła opiniotwórcze nie dopuściłyby do przyschnięcia sprawy. W Polsce i w Kanadzie (duża koncentracja ukraińskich emigrantów) działali dwaj historycy-publicyści, judząc polskich czytelników przeciw „ukraińskim rezunom i głupkom”. Naiwni wydawcy publikowali niektóre materiały, uważając je za wykwit polskiego patriotyzmu. Nie były to jednak dzieła patriotyczne, były to prace zlecone.

Na szczęście, jak rzadko w naszej historii, Polska okazała się być mądra przed szkodą. Czytelnicy pamiętają zapewne nagłą wizytę Włodzimierza Cimoszewicza i Jacka Kuronia w czerwcu ub. r. w Przemyślu, gdzie w ostatniej chwili zapobieżono utrąceniu festiwalu kultury ukraińskiej w Polsce. To była jedna z ostatnich interwencji, zapobiegających polsko-ukraińskiej awanturze. W miesiącu poprzedzającym ów niedoszły incydent prezydent Kwaśniewski podpisał w Kijowie oświadczenie o porozumieniu i pojednaniu z Ukrainą, zaś prezydent Jelcyn – w Paryżu – porozumienie tworzące Radę NATO-Rosja. Porozumienie dało Rosji prawo do wyrażania swych opinii – i nic ponadto. Moskwa pogodziła się zrozszerzeniem NATO na wschód. Temperatura opadła. Odwołano prace zlecone.

Ukąszenie gazety

Nie pogodził się z tym „New York Times”. Ponadstuletnie imperium opiniodawcze dynastii Ochsów-Sulzbergerów przyzwyczajone było do innego obrotu spraw: „New York Times” grzmiał w artykule redakcyjnym – politycy kucali ze strachu. Ukąszenie nowojorskiej gazety bywało śmiertelne.

W marcu br. , w wywiadzie dla warszawskiego tygodnika, ambasador USA w Warszawie, Daniel Fried, powiedział: „Stanowisko >>New York Timesa<< sprowadza się do tezy, że Europa Środkowa w gruncie rzeczy należy do Rosji; dlatego Ameryka źle robi, rzucając Rosji wyzwanie, bo rzuca wyzwanie naturalnemu porządkowi rzeczy”.

To prawda, lecz chyba niepełna. Były też inne, mniej oczywiste dla czytelników motywy zaciekłej kampanii „N. Y. Timesa” przeciwko przystąpieniu Polski – zwłaszcza Polski! – oraz Czech i Węgier do NA-TO.

Parę lat temu zacząłem zbierać kampanijne artykuły „nowojorczyków”, chcąc kiedyś przeanalizować ich politykę i taktykę. Było tych materiałów tyle — we wszystkich wymienionych na wstępie punktach — że mógłbym napisać doktorat z żurnalistyki. Ograniczę się do paru pozycji zostatnich miesięcy. Zacznę od końca.

Dopiero 20 marca br. , w obszernym artykule pióra Alison Mitchell, drukowanym na pierwszej stronie, „New York Times” przyznał się do porażki. Artykuł utrzymany był w tonie pogrzebowym, lecz rzeczowym, z paroma zjadliwościami, o których poniżej. Autorka z goryczą wylicza sposoby, do jakich uciekł się Departament Stanu (Madeleine Albright i Jeremy Rosner) i Pentagon (William Cohen) , aby „zawczasu stępić wszelkie zasadnicze argumenty opozycji”. Czytelnicy dziennika dowiedzieli się, że już w marcu ubiegłego roku Departament Stanu utworzył specjalną komórkę ds. ratyfikacji układu o poszerzeniu NATO. Jej zadaniem było właśnie „stępianie”, czyli przygotowanie gruntu pod pomyślne dla Polski, jak również Czech i Węgier, głosowanie w Senacie. Dowiedzieli się, że wymagana większość głosów w Senacie istniała od roku, i trzeba byłoby znacznie większego nieszczęścia, niż antypolskie resentymenty redaktorów „New York Timesa”, aby proporcję głosów odwrócić. Dopiero teraz dowiedzieli się, że Rosnerowi udało się odciąć „New York Timesa” od jego naturalnej bazy społecznej i politycznej w wyniku serii poufnych spotkań z liderami organizacji żydowskich i związkowych w USA.

Redaktorzy „New York Timesa” winni może dowiedzieć się, że „Rzeczpospolita” też brała udział w „stępieniu zawczasu zasadniczych argumentów opozycji”. Od paru lat nasz dziennik, azwłaszcza „Plus Minus”, drukował długą serię utrzymanych w rzeczowym i przyjaznym tonie artykułów na tematy polsko-żydowskie, polskoukraińskie, polsko-litewskie i polsko-rosyjskie. Wśród autorów byli m. in. Żydzi, Ukraińcy, Rosjanie. Czy będzie zaskoczeniem dla redaktorów „New York Timesa”, że tłumaczone na angielski streszczenia owych artykułów — a być może również z innych polskich periodyków, lecz tego nie wiem na pewno – trafiały na dyskietkę w Departamencie Stanu? Potrzebne były jako dowód korzystnych zmian zachodzących w polskiej opinii społecznej i — to wiem na pewno — swoją rolę spełniały. Lecz w czasie, gdy polska dyskietka wypełniała się, nowojorscy redaktorzy szamotali się z innym problemem.

Na początku debaty o rozszerzeniu NATO, Pentagon ocenił przyszłe koszty tej operacji na 35 miliardów dolarów, zaś udział USA w kosztach — na 2 miliardy. Wiadomo było, że koszty będą drażliwą sprawą wczasie, gdy wbudżecie USA dokonywane są cięcia, m. in. w wydatkach na służbę zdrowia. Latem ubiegłego roku kalkulacje, dokonywane przez różne instytuty badań strategicznych, zaczęły gwałtownie rosnąć, sięgając w końcu 125 miliardów dolarów. Wiadomo było, że Senat nie przełknie takiej sumy. Tymczasem Waszyngton nie protestował, nie prostował wycen. „New York Timesa”, a za nim kilka innych wpływowych gazet, rzucił się na sprawę kosztów, niczym na tłustą kość i spędził kilka miesięcy nad nią.

Doknięcie różdżki

Lecz jesienią rozpoczęły się senackie przesłuchania w sprawie NATO i — jak za dotknięciem różdżki — oceny kosztów zaczęły się kurczyć, aż w lutym br. – w ostatnim opracowaniu Pentagonu — skurczyły się do półtora miliarda dolarów. USA miałyby partycypować sumą 400 milionów, czyli mniejszą niż coroczne wydatki na przemalowywanie pasów i wymianę znaków na autostradach. Wrzawa wokół kosztów ucichła. A tymczasem przed komisjami Senatu zdążyli już wypowiedzieć się za rozszerzeniem NATO Madeleine Albright i William Cohen, Zbigniew Brzeziński i Henry Kissinger, generałowie John Shalikashvili i William Odom. Wszyscy — pozytywnie.

Niechże mnie historyk lub politolog poprawi, jeśli się mylę: pierwszy to chyba raz w naszej historii, że sprzymierzeńcy polskiej sprawy okazali się nie tylko silniejsi, lecz również sprytniejsi od naszych przeciwników.

„New York Times” zmienił wówczas kąt natarcia. 5 stycznia br. dziennik wydrukował obszerny artykuł pióra swej korespondentki w Warszawie, pani Jane Perlez. Redakcja opatrzyła artykuł wielkim tytułem: „Drażliwy problem powiększonego NATO — agencje wywiadowcze” (Touchy Issue of Bigger NATO: Spy Agencies) .

Artykuł był napisany w sposób profesjonalny, z przytoczeniem opinii zarówno za, jak również przeciw tezie, iż Polska może być zdradliwym sojusznikiem. Był to jednak artykuł zabawny, ponieważ przy omawianiu poziomu kadr WSI oraz UOP-ujedyny bezsprzeczny wniosek był pytaniem, cytuję: „Ci faceci mogą być lojalni wobec Polski, lecz czy nie będzie łatwo przekupić ich obecnie, gdy ideologia straciła na znaczeniu, zaś pieniądze zyskały? „. W ten sposób anonimowy pracownik amerykańskiego wywiadu podzielił obywatelską troskę „New York Timesa”.

Szaleństwo Madeleine

I jeszcze jeden przejaw antypolskiej zjadliwości, przesłanianej troską o dobro Ameryki. Przeciwnicy rozszerzenia NATO przez lata unikali zwrotu „nie chcemy umierać za Gdańsk”. Skojarzenie z tytułami prasy francuskiej zsierpnia 1939 roku — „Les Francais veulent-ils mourir pour Danzig? ” — byłoby kompromitujące. Mówiono raczej: „dlaczego Amerykanie mają walczyć o Maribor? „. Maribor jest turystycznym miasteczkiem w Słowenii. Lecz w cytowanym już artykule Alison Mitchell nowojorskim redaktorom (bo od nich zależy ostateczny kształt każdego artykułu) puściły nerwy i pojawił się zwrot, cytuję: „zabrakło presji na senatorów, aby wytłumaczyli, dlaczego USA zobowiązują się do walki o Gdańsk lub Warszawę”. Szydło zworka: boli ich więc przede wszystkim sprawa Polski.

Ale nie, nazwa Czech też pojawiła się w antynatowskiej kampanii „New York Timesa”, i też w kompromitującym kontekście. Thomas Friedman jest świetnym dziennikarzem. Obszerne cytaty z jego felietonów pojawiły się dwukrotnie w moich artykułach w „Rzeczpospolitej”. I oto 17 lutego br. w felietonie, zatytułowanym „Szaleństwo Madeleine” (Madeleine’sFolly) , Friedman pisze, cytuję: „Jeśli drużyna Clintona przegra sprawę traktatu START II (z Rosją — J. J. ) po to, by przyłączyć Czechów do NATO, zostanie to zapisane jako jeden z największych błędów w historii polityki zagranicznej USA: jako szaleństwo Madeleine”.

Przecieram oczy, autor otwarcie pije do czeskiego pochodzenia pani Albright. W Ameryce, kraju zbudowanym przez imigrantów, żaden kulturalny człowiek nie ośmieli się wypomnieć drugiemu obywatelowi odmiennego pochodzenia etnicznego. Taka wypowiedź uważana była za chamstwo nie licujące z amerykańskim patriotyzmem. Można ją skarżyć do sądu. Zbigniew Brzeziński urodził się jako Polak, Henry Kissinger jako Żyd niemiecki, lecz żadnemu dziennikarzowi nie przyszło do głowy, by wypomnieć im, że grają wbrew interesom USA, na korzyść Polski lub Niemiec. Czy „New York Times” jest ponad dobrym obyczajem, ponad prawem?

Lecz dlaczego Friedman nie sięga po cięższy argument w walce z panią Albright, tak znielubioną przez zespół „New York Timesa”? W styczniu ubiegłego roku Albright dowiedziała się z gazet o żydowskich pochodzeniu swoich rodziców i „nowojorczycy” pisali wówczas o niej ze zdziwieniem, że powinna o tym wiedzieć i mówić wcześniej. Więc może, zamiast przyczepiać się do czeskiego pochodzenia, redaktorzy „New York Timesa” powinni zaatakować ją za żydowskie pochodzenie?

N iemożliwe: zabrzmiałoby to tak, jak prałat Henryk Jankowski, wyzywający swych przeciwników od katolików.

Pozostaje pytanie: dlaczego oni nas tak bardzo nie lubią?

Neutralizacja opinii

Już po napisaniu powyższego, 17 kwietnia przeczytałem w „New York Timesie” coś pozytywnego o Polsce. Minister Bronisław Geremek udzielił wywiadu. Koronkowa robota. „Nowojorczycy” chyba nie zorientowali się, co drukują. Profesor, znany z niezwykłej sprawności intelektualnej i politycznego „nosa”, pozwolił im na użycie swego nazwiska na płaszczyźnie rasowej, chętnie wyróżnianej przez „nowojorczyków” (i prałata Jankowskiego) . Metoda piekielnie ryzykowna, tym razem powiodła się. Przypuszczam, że Geremkowi udało się zneutralizować część zaciekłej antypolskiej opinii wśród wpływowego grona czytelników „New York Timesa”. Gdy 20 kwietnia gazeta ruszyła do ponownego ataku, Polskę zostawiono w spokoju. Całostronicowy apel do Senatu USA o odłożenie głosowania nad rozszerzeniem NATO był podpisany nazwą jakiejś organizacji zatroskanych biznesmenów. Pytałem w Nowym Jorku — nikt o takowej nie słyszał. Widać nie ja jeden pytałem: następnego dnia zakłopotana gazeta wyjaśniła, że główną postacią wśród zatroskanych jest Ben Cohen, współwłaściciel popularnych w Ameryce lodziarni. Lecz nie to jest ważne. Obiektem ataku stały się tym razem Węgry. Apel ostrzegał senatorów, że wciągają USA w przyszłą wojnę o. .. Siedmiogród.